rp_zdjecie53.jpgDziś istnieje na Starym Kontynencie wiele bractw rycerskich kultywujących tradycje wojowników średniowiecza. Tylko w Polsce jest ich ponad 300 i co roku powstają nowe. Rycerze z Polski, Rosji, Litwy, Niemiec, Anglii i Francji na ogól nieźle się znają. I często spotykają się na najpopularniejszych turniejach. Walczą ze sobą pod Grunwaldem, zdobywają zamki, strzelają do tarczy. To doskonała zabawa, ale dla rycerzy liczy się przede wszystkim wierność tradycji. Zbroje muszą być z tego samego okresu, co miecze i końskie siodła. Podobnie zresztą jak suknie niewiast, jadło, rozrywki, a nawet sposób mówienia. Nowocześni rycerze trenują miesiącami, by walczyć tak, jak ich przodkowie. Najpierw okładają się drewnianymi pałkami. Są nieprawdopodobnie szybcy, więc miecze byłyby niebezpieczne. Potem dopiero przychodzi czas na prawdziwe zbroje i prawdziwy oręż. Wielkie bitwy rycerzy odbywają się głównie w lecie i trwają od jednego dnia do kilku tygodni. Dymy z ognisk, wino lejące się z dzbanów, bojowe wrzaski znad murów – ta tradycja, kiedyś śmiertelnie niebezpieczna, a dziś przypominająca już tylko najlepsze cechy takich rycerzy, jak Zawisza Czarny lub angielski Ryszard Lwie Serce, wciąż żyje. Mało tego! O ile dla widzów zmagania rycerzy na turniejach w bawarskim Kaltenbergu, francuskim Carcassonne czy polskim Golubiu-Dobrzyniu to tylko widowisko, o tyle dla samych wojowników – to pasja i poczucie ciągłości. Wielu z nich twierdzi, że bez kodeksu honorowego średniowiecznych rycerzy nie byłoby fundamentalnych praw i obyczajów zjednoczonej Europy.