rp_zdjecie27.jpgWszystko zaczyna się w zadymionym biforku. Biforek to po prostu knajpa, w której rozpoczyna się wieczór. Knajpa musi być trendy, czyli modna. To właśnie tam clubbersi wypijają pierwsze piwo albo zjadają sałatkę. Odpoczywają po tygodniu ciężkiej pracy w biurach lub nauki w szkołach i na uniwersytetach. Godzinka w dobrym biforku daje energię na całą noc tańczenia w klubach. Trzeba wiedzieć, do której knajpy pójść. Bo jeśli trafi się wczesnym wieczorem nie do biforka, lecz do afterka -będzie źle. Do afterka przychodzi się nad ranem. Nie wcześniej! A między biforkicm i afterkiem jest czas na szaleństwo. Huk muzyki mieszanej, czyli puszczanej z winylowych płyt przez lepszych lub gorszych didżejów, kolorowe stroje, obowiązkowy luz, kosztowne drinki i często narkotyki. Nocą clubbersi nie mają żadnych zahamowań. Wszystko jest dozwolone. Mija godzinka, góra dwie… i czas zmieniać klub. A potem znowu. I jeszcze raz. Zabawa trwa od piątku (czasem nawet od czwartku) do niedzieli nad ranem! Dlatego niektórzy nazywają to nocą z piątku na niedzielę. Ale ta włóczęga po klubach kosztuje niemałe pieniądze. W Londynie za wejście do lokalu płaci się nawet równowartość około stu złotych. A przecież trzeba jeszcze kupować drinki. Też drogie. I ubierać się w modne ciuchy – jeszcze droższe. Wszystko razem powoduje, że clubbing to zabawa dla dobrze sytuowanych pań i panów, znudzonych harówką w szklanych biurowcach, oraz dla złotej młodzieży z dobrych domów; której pieniądze na rozrywki dają rodzice.